Wakacyjny kurs zdradzania
Przez całe życie z jedną kobietą, to jakiś dowcip...

Tylko paprotki nie zdradzają. Ty, jako zdrowy okaz płci męskiej, jesteś wręcz do tego stworzony. Oczywiście niewierność, zwłaszcza praktykowana nieumiejętnie, jest przyczyną drobnych komplikacji, ale za chwilę dowiesz się, w jaki sposób je ograniczyć albo wręcz wyeliminować. Opanowanie tej sztuki sprawi, że będziesz żył długo i szczęśliwie, a lista twoich podbojów stanie się powodem do słusznej dumy. Jeśli pilnie przestudiujesz poniższe rady, być może osiągniesz nawet nirwanę, tj. stan, w którym masz stałą partnerkę i wianuszek kochanek.
Wybieramy kochankę
Idealna kochanka to kobieta, która gra w tej samej drużynie, co ty i nie strzeli ci gola. Najlepiej, żeby była zajęta (zarówno partnersko, jak i czasowo), dobrze ustawiona życiowo (bezrobotne, sfrustrowane kochanki, to jak skok bez spadochronu z 5 tys. metrów), emocjonalnie stabilna (jeśli się w tobie zakocha, przepadłeś) i oczywiście, żeby posiadała wszystkie walory cielesne. Wystrzegaj się dziewcząt z najbliższego kręgu znajomych i znajomych znajomych. Kandydatkę na potencjalne schadzki musisz prześwietlić co najmniej dwa pokolenia wstecz, bo najgorsza rzecz w niedozwolonym związku, to znaleźć – zaraz po upojnej nocy, nad ranem – jakieś więzi. Brrr! Pamiętaj, jeśli traktujesz kobietę tylko i wyłącznie jako kolejne zaliczenie, to im mniej cię z nią łączy, tym lepiej. Dlaczego? Bo bez bólu ją odstawisz.
Zapominamy o imieniu
Kochanki mają jedną podstawową wadę, ktoś niemądry nadał im imiona. Jest to wielki kłopot, albowiem może się zdarzyć, że przy rozbudzonej w sytuacji zdrady podświadomości, że swoją stałą partnerkę nazwiesz imieniem nowego kociaka. Wtedy możesz już sobie zamawiać nagrobek. Dlatego warto opracować system, który wyeliminuje konieczność zwracania się do kobiet w standardowy sposób. W takich sytuacjach najlepszy jest wypróbowany i niezawodny słownik zoologiczno–kulinarny. Wszystkie cukiereczki, misiaczki, gąski i brzoskwinki brzmią bezpiecznie, choć na szczęście nie smakują tak samo...
Zacieramy ślady
Telefon komórkowy jest najlepszym przyjacielem człowieka, ale najgorszym wrogiem zdrajcy. SMS–y, poczta głowosa, pokątne rozmowy i umowne sygnały mogą rzucić na ciebie cień podejrzeń. Dlatego nikt przy zdrowych zmysłach nie zdradza kochance numeru komórki lub numeru do pracy i do domu. Jednak jak dzisiaj flirtować bez telefonu?! Przerzuć się na budki telefoniczne (cholera, mamy 2023 r. Ten pomysł odpada... Musicie kombinować sami. |NIE| polecamy archiwizowania konwersacji w messengerze) albo spraw sobie nowy "randkowy" telefon komórkowy.
Sprzątamy samochód
Samochód to kolejne źródło wpadek. Jeśli gdzieś na bocznej szosie stał się miejscem "przestępstwa" pamiętaj, że różne części garderoby, trafiają w najbardziej nieodpowiednie miejsca. Ślady jej szpilek na tapicerce, blond pukle na tylnej kanapie, kolczyk na dywaniku, to świadectwa zbrodni, których nie podważysz. Dlatego po każdej motoryzacyjnej przygodzie, zlustruj dokładnie kabinę, a najlepiej oddaj samochód wyspecjalizowanej firmie do wysprzątania. Idealna byłaby policyjna, bo taka usunęłaby nawet mikroślady. No, ale jeżeli twoja kobieta nie jest w czynnej służbie mundurowej, akurat to nie będzie konieczne.
Leczymy rany
Na trop zdrady może naprowadzić twoja lub jej jurność. Zaczerwienienia, otarcia, stłuczenia, skaleczenia, rany drapane, szarpane i wygryzione przez "tę laleczkę", na pewno staną się przyczyną pewnych nieporozumień i niewiele da wyjaśnienie, że właśnie wpadłeś pod tramwaj. Wypadek komunikacyjny możesz przeżyć, ale takiego kłamstwa raczej nie. Dlatego na czas gojenia się ran, musisz mieć migrenę lub – co polecamy raczej bez przekonania – rzeczywiście stuknąć się z tramwajem. Tylko delikatnie, żeby nie było większych obrażeń.
Uważamy na kelnerów
Czasami musisz wyjść i nakarmić kochankę. By uniknąć nieprzyjemnych spotkań, zabierz ją do lokalu na drugim końcu miasta, albo jeszcze lepiej – poza granice województwa. Scena, w której sympatyczny kelner wita ciebie i twoją domową kobietę słowami "witam pana, ten sam stolik co wczoraj?" bawią tylko w kinie. Nie zapraszaj więc kochanki do żadnego lokalu, w którym byłeś już choć raz lub zamierzasz być ze stałą partnerką. Pamięć kelnerów bywa niezawodna, szczególnie tych, którym poskąpisz napiwków. Płatności kartą, zwłaszcza wspólną, są stresujące. Za kilka dni dostaniesz z banku wyciąg i od razu wyjdzie twoja podłość, w końcu bankom ufać nie można.
Oni też zdradzali: Książę Karol, Mick Jagger, Bill Clinton, Hugh Grant i wielu, wielu innych...
Nie fotografujemy się
Służbowy wyjazd, szkolenia, imprezy integracyjne... codzienne napięcie puszcza i ani się spostrzeżesz, a już fundujesz masaż trzech rąk tej sympatycznej pannie z księgowości. Nic złego jej nie robisz, ale lepiej zachowaj dla siebie wspomnienie jej przeciągłych westchnień, a potem krzyku przenikającego aż do podziemnego garażu. Koledzy są fajni, jednak mają długie języki. Nie wchodź w obiektyw ich aparatów i kamer, zwłaszcza gdy służbowa panna wiesza ci się na ramieniu i wkłada język do ucha. Co z tego, że jest narąbana jak stado szpaków. To nie będzie miało żadnego znaczenia dla żony lub narzeczonej, która właśnie dostała maila z dowodami twojej zdrady, dostarczonymi przez faceta z firmy, mającego ochotę na twoje stanowisko. Męska solidarność to już nie ta, co kiedyś...
Zapominamy o sumieniu
Najgłupsza rzecz pod słońcem – znaleźć się pod presją wyrzutów sumienia. Nie próbuj ich zagłuszyć wytwornym prezentem dla twojej stałej narzeczonej, spontaniczną kolacyjną na mieście, czy kwiatami z byle powodu. Jeśli do tej pory byłeś leniwym, aroganckim kochasiem, nie zmieniaj się w księcia z bajki, bo ona tego nie kupi i tylko nabierze podejrzeń.
Robimy się na bóstwo
Nie dość, że testosteron wypisuje na twarzy wszystko, co robisz w cudzych sypialniach, to jeszcze nagle zaczynasz szaleć i robić się na bóstwo. Każda nowa wada kolońska, wieczorne ćwiczenia z hantlami czy nowy młodzieżowy t–shirt to sygnały, że ją zdradzasz. Chcesz się podobać? Jasne, tylko rób to z głową. I nigdy w domu.
Kłamiemy, aż się kurzy
zdrada wymaga sporo zachodu, ale przede wszystkim czasu. Wymówki o pracy po godzinach czy zepsutym w szczerym polu samochodzie bywają zawodne. Łatwo je zweryfikować, a wtedy afera gotowa. Wysil więc wyobraźnię i przygotuj swoją listę alibi. Jeśli masz naprawdę zaufanych kumpli, zawsze możesz się wymigać wieczornym drinkiem z przyjacielem. Jeżeli musisz liczyć tylko na siebie, to uciekaj w bardziej abstrakcyjne wymówki. Tłumacz się długo, zawile i niezrozumiałym językiem tak, żeby ja znudzić i uśpić jej ciekawość. Opowiadaj o jakimś skomplikowanym objeździe samochodowym, przeklinaj "cholernych drogowców" i wszystkie podmiejskie drogi i zaułki. Prędzej zacznie ci współczuć, niż podejrzewać. Konfabuluj na temat jej ulubionych perfum, w poszukiwaniu których zabłądziłeś w piwnicach 5–piętrowej perfumerii. Zrzuć winę na starego kumpla z liceum, którego spotkałeś w metrze (chyba, że mieszkasz poza stolicą, to tramwaj też wejdzie w grę), a który porwał cię na długią i zakrapianą kolację gdzieś, gdzie nie było zasięgu i jakichkolwiek innych kontaktów ze światem. Kłamiąc wystrzegaj się sztampy. Tylko w ten sposób ograniczysz ryzyko, bo musisz wiedzieć, że zdrada to sport ekstremalny. 64–letni walijski polityk Phil Williams niedawno (pamiętajmy, że to tekst z 2003 r., czyli całkiem dawno) udał się do domu publicznego w studenckiej dzielnicy Cardiff i już stamtąd nie wyszedł. Serce mu, niestety, pstryknęło i już więcej nie zaskoczyło. Jaki morał z tej bajki? Do kobiet, bracie, trzeba mieć zdrowie. Nawet, jeśli są łatwe...
Niewierność niejedno ma imię
Zawsze możesz także kombinować. Przypomniał nam się jeden z barowych dowcipów, który idealnie opisuje nieprzemyślany, lecz skuteczny patent na zdradę. Facet zasiedział się u kochanki. Przed wyjściem mówi – Daj mi wódki. Jak żona poczuje alkohol, to nie wywącha twoich perfum. Wraca późno do domu. Żona podchodzi i mówi: – Ty łajdaku! Myślałeś, że jak się poperfumujesz, to nie poczuję, że wódkę piłeś?!
Ten artykuł pochodzi z naszego archiwum. Ukazał się w magazynie CKM w sierpniu 2003 r. Był to nr. 8(62), a na okładce pojawiła się wtedy Ania Downar–Zapolska. Autorką tekstu była Agnieszka Buczak. Skoro pisały go kobiece palce, być może właśnie podaliśmy wam najważniejszy poradnik, jaki przeczytaliście w życiu. Nie ma za co!
Przepisaliśmy artykuł, ponieważ poprosiliście nas o to na Instagramie. Pamiętajcie, że my jesteśmy dla was, więc spełniamy podobne prośby, jeśli tylko mamy taką możliwość. Zachęcamy do aktywności w kwestii naszego portalu. Po komentarzach i lajkach możemy wywnioskować, czy podobne rzeczy mają się u nas pojawiać, czy jednak mamy zmienić strategię. Tworzymy razem coś dobrego – redakcja CKM.pl.