Żona ministra chce być celebrytką. Nagie zdjęcia i występ w Top Model

Co do żony ministra Łukasza Schreibera mamy dość mieszane uczucia. Z jednej strony świetnie, że postanowiła wyjść naprzeciw stereotypom i spróbować swoich sił w modelingu – z drugiej zaś, ciężko pozytywnie podchodzić do tego, w jaki sposób stara się tak realizować.

Schreiber na co dzień pracuje jako nauczycielka dzieci ze spektrum autyzmu. Posiada stopień magistra z pedagogiki, lecz jak zapewnia na swoim profilu na instagramie, w przyszłości planuje zrobić doktorat. Na chwilę obecną jednak postanowiła spróbować swoich sił jako modelka. Nie chodzi wyłącznie o amatorskie sesje – żona ministra pojawiła się w programie "Top Model". Oczywiście w tajemnicy przed mężem. 

Na castingu mówiła także, że gdy mąż ją zobaczy w programie, może nawet się z nią rozwiedzie: "Masakra, mąż mnie zabije. (...) Żonie ministra nie wypada robić takich rzeczy. Może się rozwiedzie ze mną" – stwierdziła przed jurorami. Zdradziła także, że udział jej udział w Top Model jest sprzeczny z poglądami jej męża na obraz rodzinny.

Łukasz Schreiber jest przewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów. To m.in. on decyduje, które projekty trafiają do sejmu. Z Marianną ma 6–letnią córkę. 
Marianna spodobała się jurorom, którzy zaprosili ją do następnego etapu. Sprawa odbiła się echem w mediach społecznościowych. Internauci "odkopali" m.in. jej wpis na Twitterze, gdzie pokazuje zdjęcie dziewczyny z tęczową flagą. Podpisała je "Won z mojego miasta". Po tym jednak wpis został skasowany, a później także i całe konto żony ministra.

Po pozytywnym przejściu castingu do Top Model Schreiber poczuła swoje pięć minut sławy i niedawno nagrała filmik, na którym chwali się, że rozpoznała ją kobieta z piekarni. Zachęcała na nim także do "poznania jej" jako "tej kobiety z Top Model".

Na Instagramie żony ministra pojawiły się także zdjęcia, na których pozuje w negliżu. Na niektórych wcześniejszych postach również widać formę Marianny. Żona ministra chętnie udziela teraz wywiadów. W rozmowie z Interią przyznała, że ma pełne prawo do wrzucania takich zdjęć, jakie jej się podobają: "Nie podgrzewam atmosfery. Uważam jednak, że jeśli występuję w programie modelingowym, to mam prawo wrzucić zdjęcie z gatunku body art. Przecież na tym polega praca modela czy modelki. Pokazywanie ciała nie oznacza lubieżności. Chyba edukacja seksualna w Polsce nie jest wystarczająca, skoro takie zdjęcie ma być podgrzewaniem atmosfery" – mówiła.

Schreiber stwierdziła także, że jej występ powinien pomóc innym kobietom, które na co dzień walczą z kompleksami: "Sądziłam, że zostanę gdzieś pokazana, wzbudzi to zdziwienie i na tym się skończy. Liczyłam, że uda mi się zainspirować szczególnie kobiety, które mają jakieś kompleksy. Trochę się nie spodziewałam tego, co się stało. Mam jednak silny charakter. Gdyby było inaczej, pewnie nie byłabym w stanie nakręcić żadnego story i musiałabym usunąć swoje konta. Chciałabym, żeby zainteresowanie moją osobą poskutkowało wsparciem dla innych kobiet".
A jak już "na chłodno" skomentowała ewentualną reakcję męża? Stwierdziła, że nie uważa, by to w szczególny sposób mogło mu zaszkodzić, bo gdyby tak spojrzeć na sprawę, to każ∂y jej ruch mógłby tak działać. "Sama jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Mój mąż nie ma Instagrama, więc nie śledzi wszystkiego, co tam wrzucam. Myślę, że nic go już nie zaskoczy (śmiech). Na pewno nie zamierzam się wyzłośliwiać w stosunku do niego. Bardzo go kocham, nie chcę się z nim rozwodzić. Jesteśmy razem, mamy córkę. Przysięgaliśmy sobie w kościele" – dodała.

Partnerki polityków coraz aktywniej starają się pokazywać, że nie są tylko "ozdobą". Śmiało można rzec – nareszcie! Gdy jednak będą się decydować na aktywniejsze ruchy, lepiej by wcześniej usunąć posty pokroju "Won z Mojego miasta". 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / instagram.com Środa 08.09.2021