Amatorskie porno na szczycie Lion's Head
Nie do końca wiadomo, jak napalonej parce udało się nagrać scenę seksu w tak tłumnie odwiedzanym miejscu, ale faktem jest, że władze parku nie są zadowolone z takiej rodzaju promocji.
"Na początku dotarły do nas tylko zdjęcia z filmu. Podejrzewaliśmy, że mogły zostać obrobione w Photoshopie, a nie faktycznie nakręcone w chronionej lokacji, na pomniku przyrody. Wkrótce jednak musieliśmy niestety potwierdzić autentyczność figlarnego nagrania" - wyznał Merle Collins, rzecznik Parków Narodowych RPA.
Jako, że uwiecznieni na filmie amatorzy znajdują się na często uczęszczanej przez odwiedzających łące, wyklucza się raczej spontaniczną chwilę uniesienia. W nagraniu musiała uczestniczyć osoba trzecia, przeganiająca turystów z miejsca zdarzenia. Nagranie było więc najprawdopodobniej zaplanowane.