Czołg vs Dodge – wkurzeni właściciele

Jeśli auto nie działa, to się je tanim kosztem naprawia albo szybko sprzedaje, zanim się całkiem rozkraczy. Taka mentalność króluje w Polsce. W Australii niedziałające samochody rozjeżdża się czołgiem.
czolg-vs-dodge.jpg

Joe i Kate – australijskie małżeństwo - kupili używane auto od dealera. Miało być sprawdzone wolne od wad, ale lekko wyeksploatowane – jak to pojazd z drugiej ręki. Jednak lista usterek, które wymieniają, dyskwalifikuje ten samochód jako nadający się do bezpiecznej jazdy z rodziną. Przez trzy lata walczyli z australijskim dealerem Fiat Chrysler, by odzyskać pieniądze lub uzyskać bezpłatne naprawy zakupionego za niemałe pieniądze Dodge`a Journey. Zapłacili za niego 40 000 dolarów, co po ówczesnym kursie dawało ponad 130 000 złotych. Wkurzyli się tym bardziej, że miało to być główne auto w ich rodzinie. Jednak nie zaryzykowali jazdy nim.

Mimo toczących się sporów i postępowań, musieli płacić składki i ubezpieczenia za Dodge`a. Do tego dealer podczas przeglądów uznawał, że z samochodem wszystko jest w porządku, a do wymiany nadaje się jedynie odtwarzacz DVD. Szarpnął się również i zaproponował w geście dobrej woli wymianę poduszek pod silnikiem. Przy psującym się silniku, wyłączającym zapłonie i opadających podczas jazdy szybach, nie wpływało to na bezpieczeństwo jazdy.

Z drugiej strony nie chcieli odsprzedawać go nikomu, żeby nie wbić potencjalnych nabywców na minę i nie narażać czyjegoś zdrowia i życia. Tak, są tacy ludzie. Tak, poza Polską.



Dealer próbował dyskredytować Joe i Kate, wydając oświadczenia iż auto nigdy nie było przyprowadzane na przegląd. Małżeństwo podobno ma dowody na to, że trzy miesiące przed destrukcją samochodu na taki przegląd się zgłosili. Wtedy to zaproponowano wymianę DVD i poduszek pod silnikiem. Importer zaoferował małżeństwu kolejny przegląd, kilka dni przed eventem. Jednak para odmówiła, gdyż założyli, że firma chce przetrzymać auto, by nie doszło do publicznej destrukcji pojazdu. Bo Joe i Kate sprawę nagłośnili i zaprosili każdego, kto chciał się wyżyć na Dodge`u.

W stronę samochodu poleciały młoty, strzały z łuku, owoce i warzywa, a na końcu po Dodge`u przejechał czołg. Wielokrotnie. W Polsce po wszystkim pewnie by Dodge`a wyklepano i wystawiono na sprzedaż: „bezwypadkowy, auto jeżdżone przez kobietę, niepotrzebne – za duże dla żony”.




Dodał(a): Adam Wawrzyniak Czwartek 14.07.2016