10 tys. za noworoczną podróż taksówką

Tego faceta noworoczna zabawa poniosła zbyt mocno. Pijany wsiadł do taksówki i poprosił o podwózkę do domu. 600 kilometrów dalej, do innego kraju.
iStock-845232726.jpg

O imprezowiczach, którzy zaczynali melanż w jednym kraju, a kończyli w innym, pisaliśmy wam nie raz. Jednak w każdym z tamtych przypadków facet (kobiety są trochę bardziej rozsądne) zaczynał imprezę w swoim kraju, a kończył gdzieś za granicą. Tym razem jest odwrotnie.

Pewien narąbany Norweg wsiadł do taksówki w Kopenhadze jeszcze 31 grudnia 2017 roku i poprosił kierowcę o podwózkę do swojego domu do… oddalonego o 600 kilometrów Oslo. Taksówkarz, o dziwo, postanowił spełnić tę prośbę i zawiózł faceta pod wskazany adres.

Gdy kilka godzin później pijany Norweg został obudzony przez policję w swoim mieszkaniu musiał być nieźle zdziwiony. Koszt jego nocnej przejażdżki wyniósł bowiem 18 tys. duńskich koron, czyli 10 tys. złotych - sam kurs 7 tys. zł (12,5 tys. koron) plus 3 tys. zł (5,5 tys. koron) grzywny, którą dostał za niezapłacenie rachunku za przejazd taksówką. Którego, nawiasem mówiąc, nie pamiętał. Nie potrafił też wyjaśnić funkcjonariuszom, dlaczego postanowił dostać się z Kopenhagi do Oslo akurat taryfą.

W tym wszystkim najbardziej współczujemy jednak taksówkarzowi. Nie dość, że spędził Nowy Rok w trasie do Oslo, niemal nie otrzymał za niego zapłaty, to dodatkowo podczas drogi powrotnej do Kopenhagi rozładowały mu się baterie w elektrycznej taksówce i musiał wzywać lawetę.

ZOBACZ TEŻ FOTKI SEKSOWNEJ IMPREZOWICZKI:



Dodał(a): Tomek Makowski/ fot. istockphoto.com Wtorek 02.01.2018