Jechał ambulansem do pacjentki. Policjanci zatrzymali go i wlepili mu mandat

Nikt nie jest świętą krową! Nawet, kiedy w grę wchodzi ratowanie ludzkiego życia, funkcjonariusze nie pozwolą na jazdę wykraczającą poza przepisy. Takich dzielnych policjantów potrzebujemy! Dziękujemy za honorową służbę.
Zrzut ekranu 2023-04-6 o 21.52.16.png

Nie wszyscy tacy są!

W żadnym wypadku nie generalizujemy policjantów i dobrze wiemy, że wielu z nich sumiennie oddaje się misji, lecz również potrafi pokazać "ludzkie" odbicie. Piszemy teraz jednak o wzorowym przykładzie tych drugich...

Zgłoszenie bez sygnału

22 marca ratownik medyczny pełnił nocny dyżur w Krasnymstawie. "Otrzymując zlecenie wyjazdu do znajdującej się w Kraśniczynie pacjentki, zostaliśmy poinformowani przez dyspozytora, że ze względu na brak wolnych ambulansów czeka ona już 20 minut. W związku z tym pospiesznie wyruszyliśmy na akcję" – powiedział portalowi kronikatygodnia.pl mężczyzna. W trakcie dojazdu zatrzymał ich nieoznakowany radiowóz.

Poszkodowana poczeka

Policjanci stwierdzili, ambulans stworzył zagrożenie, ponieważ kilkaset metrów wcześniej nie ustąpił pierwszeństwa pieszemu. Oczywiście ich sokole oko zdążyło oszacować prawdopodobieństwo wypadku lepiej, niż samemu kierowcy. Ratownik musiał wsiąść do radiowozu i pokazać dokumenty. A co z poszkodowaną, do której pędzili? Czekała już ponad 20 minut, to może poczekać i dłużej.

Mandacik ważniejszy

Ratownik poinformował funkcjonariuszy o trwającej akcji. Podał swoje dane i poprosił o przesunięcie czynności. Zobowiązał się nawet do tego, że po próbie uratowania pacjentki pojawi się na komendzie. Policjanci jednak nie wysłuchali jego próśb. "Powinniśmy ze sobą współpracować dla dobra mieszkańców, a nie trzymać się kurczowo litery prawa. Działaliśmy w stanie wyższej konieczności i brak sygnałów świetlnych i dźwiękowych nie ma tu znaczenia. Poruszaliśmy się bez nich, bo tak zadecydował dyspozytor" – powiedział mężczyzna.

Nie chcieli rozmawiać z dyspozytorem

Zestresowany całą sytuacją ratownik posłusznie przyjął mandat na miejscu. Mimo wszystko nie chciał, by sprawa zakończyła się w ten sposób i złożył oficjalną skargę na policjanta, który dokonywał zatrzymania. Funkcjonariusz odpowie przed komendantem za to, czy jego postawa wstrzymała działanie zespołu ratowniczego. Dodatkowo w czasie tej sytuacji, dyspozytor miał telefonicznie popędzać ambulans i poprosił o rozmowę ze stróżami prawa, jednak ci odmówili.


Brak sygnałów = brak akcji

Dziennikarze portalu kronikatygodnia.pl skontaktowali się z rzeczniczką komendanta. Potwierdziła, że w danym dniu policjanci brali udział w akcji NURD (Niechronieni Uczestnicy Ruchu Drogowego). "Policjanci zatrzymali karetkę, która jechała bez użycia sygnałów świetlnych i dźwiękowych. W praktyce oznacza to, że kierujący ambulansem ma obowiązek stosowania się do wszystkich przepisów ruchu drogowego" - powiedziała podkomisarz Jolanta Babicz, oficer prasowa KPP w Krasnymstawie.

Poważne wykroczenie

Dodała również, że zatrzymanie nie było rutynową kontrolą, tylko szybką reakcją na poważne wykroczenie ze strony kierowcy. Obecnie sprawa ma zostać wyjaśniona w ramach postępowania karnego. 

Podwójne standardy?

Ciśnie nam się na usta jedno zasadnicze pytanie. Czy w takim razie policjanci, którzy w nieoznakowanym pojeździe dopuszczają się łamania prawa, by gonić niesfornych kierowców, również powinni być w taki sposób karani? Podaliśmy oczywiście łagodzący okoliczności przykład, ponieważ stróże prawa wtedy nie ratują czyjegoś życia (chyba, że mówimy o skrajnych przypadkach). Jak wszyscy, to wszyscy.


Dodał(a): CKM.PL Czwartek 06.04.2023