'Moja fotografia aktowa jest jak paradokument' - kim jest Mateusz Hajman? Wywiad

Mateusz Hajman ukończył malarstwo na ASP w Katowicach. Fotografią zajmuje się już dwanaście lat i już niemalże od samego początku był ukierunkowany na kobiece akty. Skupia się głównie na wykorzystywaniu aparatów analogowych. Ma za sobą kilka wystaw indywidualnych (m.in. 2022 SIRENS OF POLAND, PYSJA, REYKJAVIK, ISL), a także zbiorowych. Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej jego twórczości.
hajman1.jpeg

Mimo tego, że Instagram skasował Ci już kilka kont, w internecie znajdziemy informacje, że robisz akty już od 2012 roku. Wtedy była jedna z pierwszych Twoich wystaw, która odbyła się w Rondzie Sztuki.

Rok 2012 to moje świadome początki. To była wystawa „Wszystko poza tym””. To jeszcze czas moich studiów. W ogóle moje początki były dość oczywiste, bo nawet rozwijając swoje umiejętności plastyczne, zawsze wolałem malować motywy ludzi. Jednym z moich pierwszych doświadczeń ze świadomą fotografią było zadanie, gdzie mieliśmy stworzyć prace inspirowane fotografią Man Raya. Tam  kształt wiolonczeli odwzorowane jest na kobiecych plecach. Nie lubiłem fotografii w szkole plastycznej, ale wtedy zupełnie nie odpowiadało mi to, co teraz podoba mi się w fotografii najbardziej. Wtedy to, co jest przed obiektywem, musiało zaistnieć naprawdę, a przeszkadzało mi, że wchodzi mi w kadr kabel z lampy. Starałem się zmieniać kadr, ale nadal były widoczne wszystkie nieperfekcyjne rzeczy. Teraz to jest coś, co najbardziej mi się podoba. Dzięki temu moja fotografia aktowa jest jak paradokument. Nie wszystkie, ale duża część moich fot udaje naturalne, a cała sytuacja jest stworzona sztucznie, bo tak się umówiliśmy i to jest ten paradoks. Zdjęcia udają naturalne lecz cała sytuacja została zaaranżowana.  Na początku czułem przymus tworzenia tych zdjęć, tak aby wyglądały ultra naturalnie. Modelka nie może patrzeć w obiektyw, ale gdzieś w bok, musi mieć szklankę w ręce, telefon, nie może po prostu stać. Teraz, albo zdjęcia są lekko pozowane, albo zupełnie przerysowane. Punkt wyjścia jest inny, już nie dbam tak bardzo o efekt jak „z ukrycia”, bo cała sytuacja jest zaplanowana. 

Jaki był Twój punkt wyjścia do osiągnięcia tego stylu - „aktu paradokumentalnego”? 

Wracając do historii szkolnych: na początku robiłem zdjęcia inspirowane  Man Rayem z lat dwudziestych -  Le Violon d'Ingres. To było zdjęcie studyjne, lampy, tam też pojawił się po raz pierwszy u mnie akt. Dosyć szybko zauważyłem, że bardzo podoba mi się robienie zdjęć dookoła sesji. Skupiałem się na ujęciach, kiedy modelka się przebiera, przygotowuje i zdjęcia wyglądały bardzo swobodnie. Tak zacząłem robić ujęcia w mieszkaniach, naturalne. Fotografia w szkole plastycznej to mój pierwszy swobodny przedmiot, jak na malarstwie na ASP, gdzie temat narzucony jest na miesiąc i nie wykonuje się ćwiczeń w szkole na lekcji- tak jak na przykład z rysowaniem martwej natury. W tym wypadku sami się twórczo nakręciliśmy, kumpel który chodził ze mną do klasy robił wtedy polaroidy. Od tamtego czasu robiłem akty paradokumentalne, udające naturalne. W czasach ASP robiłem te zdjęcia bardzo okazjonalnie, raz w tygodniu, a nawet w miesiącu. Przez to, że robiłem to przy okazji, z boku, to było fajne i zostało na dłużej. Wiem technicznie, co zmienić żeby  uzyskać konkretny efekt-zmienić głębię ostrości , dostosować obiektyw, zadbać żeby nic się nie zniekształciło. Jednocześnie nie obchodzi mnie jakim jest zrobione aparatem, a nawet czy wyszło trochę niewyraźne, bo zależy mi na tym, żeby wyszło dobrze pod względem kompozycji i koloru i formy, a nie techniki. Lubię też od czasu do czasu komponować zdjęcia razem w dyptyki, tryptyki. Przez moje zaplecze malarskie czasem w trakcie sesji pozy modelki kojarzą mi się z konkretnym klasycznym obrazem

Przekłada się też na pokazywanie swoim odbiorcom w mediach społecznościowych przykładów, gdzie udało się złapać tę samą perspektywę na różnych zdjęciach.

Nawet moja praca magisterska polegała na tym, że znajdowałem podobne rzeczy w fotografii i malarstwie. Na przykład retro zdjęcia z Pirelli z lat 70-tych. przez to, że mają takie ziarno i kolorystykę są bardzo podobne do aktów impresjonistycznych Renoira. Ingres “Kąpiąca się’ i Horst P. Horst “Gorset”,  zdjęcie Nan Goldin “Amanda at the suana” ma dla mnie podobny klimat jak obrazy Pierre Bonnarda np “Akt w Wannie”, albo Marylin Monroe w Playboyu z 53 roku kojarzy mi się z fragmentem obrazu “Miłością ziemską i niebiańską’ Tycjana

Powiedziałeś mi wcześniej, że dopiero od roku zdecydowałeś się żyć czysto z fotografii. Jednak do tej pory nie dopuszczałeś takiej możliwości ? 

W moim przekonaniu niewiele się zmieniło. Mam więcej czasu żeby robić zdjęcia w tygodniu,. Sesje też są uwarunkowane od sezonu. Latem mam bardzo dużo pracy i więcej zleceń, zimą robię mniej sesjij za to skupiam się na obrabianiu  zdjęć i ich selekcji do kalendarza. W tym roku była już jego siódma edycja Oczywiście pierwszy był raczej dla znajomych, pozostałe były już zupełnie profesjonalne. To czyni okres świąteczny takim momentem zrywu w mojej pracy. Od dawna marzę o wydaniu albumu, zależy mi na jednak na self-publishingu  ponieważ nie chcę, aby ktoś ingerował w to, co tworzę, chcę pozostać niezależny. Z drugiej strony wiem jak to wygląda z kalendarzem. Lubię jak na dobór zdjęć spojrzy ktoś z zewnątrz, bo zupełnie nie mam do tego dystansu. T Przy powstawaniu kalendarza zazwyczaj mam tych wybranych zdjęć o trzydzieści za dużo lub o trzydzieści za mało (śmiech). To trochę jak praca kuratora na wystawie. 

A najbliższa z Twoich wystaw jest planowana na Islandii. 

To jest bardziej wystawa - pop up. Znajomi mają mieszkanie w Rejkiaviku, które jest galerią. Na weekend każdy może przyjść i pozwiedzać. Wcześniej miałem też wystawę na Islandii w Cafe Pysja i właśnie tam ich poznałem. 

To się wzięło ze zwykłego wyjazdu? 

Okazało się, że moi znajomi z Katowic tam mieszkają i zrobiliśmy sobie objazdówkę. Finalnie byłem na Islandii cztery razy. Ostatnio w czerwcu ubiegłego roku, gdzie przygotowywałem swoją wystawę w CafePysja. Ten wyjazd był dużym wyzwaniem, bo pierwszy raz projektowałem swoją wystawę w tak odległym miejscu i jak na siebie - bardzo dokładnie: robiłem układ prac i wizualizacje wystawy na podstawie planów i zdjęć galerii. Nie miałem tego komfortu, aby rozejrzeć się tam na żywo. Potem po przyjeździe na miejscu i tak zmieniałem sporo rzeczy. 

hajman2.jpeg

Jak na siebie to znaczy, że do tego, co tworzysz, podchodzisz bardzo na luzie, bez większego przejęcia, czy jednak musi być zawsze z tyłu głowy plan? 

Tak, w praktyce, kiedy muszę zlecić druki, zająć się częścią techniczną rzeczywiście tak jest. Miałem wystawę polaroidów w  Kolonii Artystów w Gdańsku., Zabrałem ze sobą pudła wypełnione zdjęciami i przez tydzień pracowałem nad aranżacją na miejscu. Znajdowałem połączenia między nowymi, a starymi zdjęciami, zrobiłem tryptyki, dyptyki, bardzo to lubię. Podobne aranżacje są  też obecne w tegorocznym kalendarzu. 

Mimo to ciągle pozostajesz we współpracy z artystycznymi miejscami. Jaki jest Twój stosunek do komercji? 

Moja ulubiona współpraca to Girls Room. Publikowałem tam swoje zdjęcia trzy razy. Cieszę się, bo to feministyczny magazyn. Do takich współprac zaliczyłbym też K MAG, sama sesja była super. Paweł Kędzierski, stylista, który mnie zaprosił dbał o każdy szczegół, poprawiał rozwianą koszulę itd.  Mieliśmy cały team od scenografii, a mimo to nie musiałem odchodzić od swojej koncepcji, po prostu bardzo zadbali o sprawność mojej pracy. Jednak wydaje mi się, że kwestie pracy przy wystawach przedstawiałeś bardziej emocjonalnie. Co Cię tam wkręca w działanie? Tak, jak wspominałem wcześniej aranżowanie  zdjęć razem. Zupełnie inaczej patrzę na wydrukowane prace niż ich odpowiedniki na komputerze.  Lubię układać małe serie zdjęć na przykład z tej samej windy z różnymi modelkami. Najpierw wybieram skany, potem drukuję sobie zdjęcia na małych poglądówkach 10x15 rozkładam je na podłodze i dobieram w historie. 

Dużo masz zleceń, gdzie modelki chcą zdjęcia tylko dla siebie “do szuflady”?

Tak mniej więcej pół na pół. Częściowo to wynika z niechęci dzielenia się nagością, osoby pozujące swobodniej czują się z myślą, że zdjęcia będą tylko dla niej lub np prezentem. Ważne jest dla mnie, żeby po sesji wysłać efekty wspólnej pracy do autoryzacji, Kiedy planuję publikację, fajnie aby efekty przeszły przez dwie strony.

A powiedz mi, czy to się gryzie z Twoją granicą? Bo nie masz takich granic odnośnie nagości. 

W pełni to rozumiem i szanuję. Wiadomo sesja aktu to niecodzienna sytuacja - każdy się może stresować (łącznie ze mną). Na początek można robić zdjęcia w bieliźnie, później pół-akty i akty.

I to też w jakiś sposób świadczy o zaufaniu ze strony modelek! Tak samo jak fakt, że u Ciebie ten efekt jest zupełnie niewyidealizowany i raczej artystyczny. Nie zmniejsza Ci to możliwości na „popularyzację”? 

Teraz nie do końca ważne są ładne zdjęcia. Jednak nie uważam, że moje zdjęcia są aż tak “nieidealne” - zawsze robię selekcję, a w trakcie sesji ustalam z modelką pozy.Nie są one jednak podręcznikowe. Nie poddaję również zdjęć retuszowi. Oczywiście Znam wiele osób które robią dużo bardziej naturalistyczne i surowe akty np Weronika Kann, czy Gurnicki.

hajman3.jpeg

Twoje podejście do ciała też jest bardzo konsekwentne. 

Pamiętam jak zaczynałem robić zdjęcia 15 lat temu. Wszystkie poradniki skupiały się na zagadnieniach: "jak ukryć rozstępy?", "w jakich pozach zakryć fałdki?". Teraz ludzie nawet chcą żeby na tych fotach było widać naturalność i niedoskonałości ciała, ludzie chcą to oglądać. Nie mam sytuacji, kiedy modelka odrzuca foty bo widać właśnie na przykład rozstępy. Widać jak to się zmienia wśród osób fotografujących i fotografowanych., Ostatnio ludzie odrzucają zdjęcia bo największy problem mamy z patrzeniem na siebie, nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego jak wyglądamy. 

A jak wygląda w praktyce robienie plenerowych aktów? Część z nich jest na ulicach Katowic. Mają tam niewątpliwie swoją dużą rolę. 

Spontanicznie, czasem jest tak, że ja się bardziej spinam niż osoby pozujące. Tak właściwie samo robienie zdjęcia trwa pół sekundy. Nawet jeśli ktoś nas zauważy, to nie jest pewny czy mu się to tylko nie przewidziało.




Dodał(a): Alicja Serafin Piątek 21.04.2023